Widziałem ja, jak pod Paryżem rozsiedli się Cyganie. Przyjechali do Francji czym komu popadło. Mieli ze sobą tylko po dwie chińskie torby w paski, a resztę na miejscu ukradli;
- siekierkę i piłę ze sklepu "Leroy-Merlin",
- śrubki i gwoździe z "BHV",
- sznurki i druty z "Carrefour"a,
- pałatki z budowy w Défense.
Wszystko to przywieźli RER-em do lasku w Champs sur Marne i w pół dnia nazcinali żerdzi, zbudowali wioskę cygańską, dziesięć bud. Już piecyki się dymią, już światło elektryczne widać wieczorami, a dookoła śmieci fruwają z rozbebeszonych śmietników.
Dzieci i baby ze złotymi zębami chodzą pod sklep żebrać, a chłopy, to nie wiem co robią.